czwartek, 9 kwietnia 2015

Dzień M Nadchodzi

Nieubłaganie zbliża się dzień mojego maratonskiego debiutu i entuzjazm zaczyna mieszać się z przejęciem. Zdarzają się też pojedyńcze ogniska paniki, ale te póki co udaje się gasić ;) Jeżeli chodzi o przygotowanie kondycyjne to albo jest albo go nie ma - i tak już nic się nie da zrobić, a ocenić stan faktyczny przed startem jest trudno bo to w końcu pierwszy raz i brak mi punktu odniesienia.
Plan treningowy realizowałem od początku roku i robiłem to raczej sumiennie. Kilka jednostek treningowych "wypadło" z kalendarza, ale było ich naprawdę kilka i zawsze z przyczyn niezależnych ode mnie lub wyższej wagi. O ile sobie przypominam nie zaliczyłem ani jednego niechcemisia. W sumie od początku planu czyli od 6 stycznia na treningu spędziłem 2 dni 17 godzin i 7 sekund, przebiegłem w tym czasie 724km, a moje średnie tempo wyniosło 5 minut i 24 sekundy na kilometr.

Maratą-de-Pari

Mój BIB na Maratą


Przebiegnięcie maratonu to jeden z moich celów na ten rok, ale na pomysł chodzi za mną tak od połowy ubiegłego. W zeszłym roku moim celem było zacząć biegać. To znaczy zacząć biegać znowu po dłuuugiej przerwie, Zaczynałem od zera, ale (a może "więc") postępy były zauważalne, a objawiały się zarówno rosnącym kilometrażem jak i spadającą masą ciała. I właśnie mniej więcej w połowie roku ogarnął mnie "runners high". Żeby nadać swoim treningom jakiś sens postanowiłem sięgnąć po plan treningowy i wybrałem plan z celem przebiegnięcia maratonu dla początkujących. Żeby była jasność - celem programu było przygotowanie biegacza, który jest w stanie przebiec 10km do przebiegnięcia 42km, ale moim celem było jedynie ukończenie tego treningu i sprawdzenie czy podołam. 
Kiedy w planie zaczęły pojawiać się wybiegania ponad 20K, a ja jakoś dawałem radę, doszedłem do wniosku, że nadszedł czas aby się sprawdzić. Nie odrazu na królewskim dystansie, ale na początek na połówce. Wiedziałem, że dam radę przebiec bo już ten dystans znałem z treningów. Nie wiedziałem jak mi pójdzie bo jednak bieganie na imprezie, a bieganie na treningu to dwie różne rzeczy. Poszło dużo lepiej niż przypuszczałem - 1:41:38, a w założeniach 1:45:00 było planem maksimum.
Nie pozostało nic innego jak wybrać maraton. Kryteria wyboru nakreśliłem dość wybrednie - maraton musi być duży, żeby atmosfera pomagała w chwilach zwątpienia, musi być blisko, żeby dało się wziąść w nim udział w ramach rozsądnego budżetu, musi być wiosenny, żebym nie czekał do następnej jesieni i najlepiej żeby nie bylo losowania, bo wtedy mogłoby się zdarzyć, że musiałbym powtarzać całą procedurę od początku. Warunki wyśrubowane jak w dobrym zamówieniu publicznym, więc kandydat wyłonił się sam - 39-ty Maraton Paryski.

Sprzęt

Nowe buty AKA narzędzie tortur
Czytałem niedawno wywiad z Henrykiem Szostem, w którym powiedział, że każdy maraton biega w nowych butach dając im przedtem 10km na rozbieganie i ułożenie się do nogi. Ja niestety mam jakieś niestandardowe stopy, a zwłaszcza prawą; przez co pierwsze bieganie nieodmiennie wiąże się z krwawą masakrą. Doświadczalnie ustaliłem, że okres "docierania" butów to u mnie jakieś 8 tygodni. Te w których biegnę mój pierwszy maraton kupiłem nieco "na styk", właśnie przestały mnie uwierać i obciskać swoje ostatnie najdłuższe wybieganie w programie treningowym (32km) przebiegłem w nich bez uszczerbku na zdrowiu, więc mam nadzieję, że nie będą przeciwko mnie.

Kwatera Główna
Po długich poszukiwaniach, porównaniach doszliśmy do wniosku, że w przypadku wyjazdów rodzinnych hotele się nie sprawdzają.  Wprawdzie większość z nich dysponuje pokojami rodzinnymi, ale mają ich niewiele i optymalizacja ceny, terminu i budżetu jest bardzo trudna. Wynajęcie apartamentu jest rozwiązaniem idealnym, niekrępującym i można sobie gotować własny makaron w dowolnych ilściach :) Dodatkowo Paryż to miasto gdzie właściwie nie da się zaparkować o czym na szczęście pomyśleliśmy i wybraliśmy lokum z garażem.

Internety

Przedpłacone karty SIM - żebym nie znalazł się na offlin'ie...
Wyobrażacie sobie tygodniowy pobyt gdziekolwiek-choćby-nawet-w-Paryżu offline? Ja też nie. Co prawda w apartamencie jest WiFi, ale dziś to zdecydowanie za mało. Powiedziałbym nawet, że około połowy mojego korzystania z internetu przypada na bycie poza "domem", niezależnie od tego gdzie ten dom akurat jest.
Na ten wyjazd kupiłem dwie karty PrepaidZero - 1Gb i 3Gb. Kartę 3Gb włożyłem do starego telefonu i uruchomiłem w nim teathering - żebyśmy wszyscy mieli dostęp bez konieczności przekładania kart itp. Do karty 1Gb doładowałem 10Euro na połączenia i planuję włożyć ją do swojego telefonu na czas maratonu. W ten sposób moi kibice będą mieli dostęp do netu na trasie, a ja będę miał dostęp do Garmin LiveTrack, więc rodzina będzie wiedziała dokładnie gdzie jestem, a na końcu jeśli nie będziemy mogli się znaleźć to będę miał z czego zadzwonić. Te karty działają w standardzie 3G, ale jak na opisane wyżej potrzeby to więcej niż trzeba.

Bieg śniadaniowy
Ostatni tydzień to tzw. tappering. czyli klasyczne opieprzanie, więc treningi właściwie nie zaplanowałem - we wtorek ostatni raz ćwiczyłem tempo, a w sobotę wziąłem udział w tzw. biegu śniadaniowym na 5km. To taka impreza towrzysząca maratonowi, ale nie jest to wydarzenie stricte sportowe bo na trasie nie ma pomiaru czasu. Idea jest taka, że każdy uczestnik zakłada coś co ma kojarzyć się z jego krajem, żeby pokazać różnorodność i światową rangę imprezy głównej. Ja włożyłem na głowę czapeczkę z orzełkiem, ale gdzie mi tam pana Sushi - zapewne z Japonii...

Kiedy nie będę biegł

Jak pisałem wyżej w ostatnim tygodniu nie trenuję, ale skoro jesteśmy w Paryżu to ganiam od zabytku do zabytku i od muzeum do muzeum. Siostra poradziła nam zakup karty "Paris Museum Pass" - to fajne rozwiązanie bo a) nie trzeba kupować osobnych biletów, b) nie trzeba stać w kolejkach do wejścia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz